Pomóżcie uratować mamę z dzieckiem – te koniki mają iść na rzeź!

Pierwszy raz w życiu popłakałam się pisząc tekst na bloga. Może dlatego, że teraz sama jestem mama, a historia tych koni jest bardzo poruszająca. W oborze handlarza ludzie o amputowanym sumieniu rozdzielają matki z dziećmi, rozdzielają te, które od zawsze były ze sobą. Rozdzielają, bo mogą.

zbiórka na konie

Pilna zbiórka na Morelkę i Marcelka

Wiecie, jak wygląda rozpacz?  Utkana z żalu, strachu i samotności bierze w swoje objęcia konie skazane na rzeź. Czai się w handlarskich oborach, rzeźnickich ciężarówkach i ubojniach. Handlarz mówi, że kupił je razem na targu. Stały wtulone w siebie, z przerażeniem patrząc, jak kolejne konie ładowane są do samochodu. Wziął, bo nie były drogie. Wziął, bo na ich zabiciu może zarobić. Ludzie z Fundacji Centaurus wykupili je (tak jakby na kreskę na razie) od handlarza, wyprosili handlarza, by trzymał je razem. Wybłagali, by zdjął Marcelkowi rzeźnicki sznur z małej głowy. Teraz proszą Was o życie dla nich. Jeśli Marcelek i Morelka mają żyć, trzeba zebrać aż  3400 zł – tyle kosztuje ich życie i transport. Mamy czas tylko do 10 czerwca, później minie termin spłaty. Handlarz odda koniki jak otrzyma zapłatę, póki co czekają u niego na wyrok śmierci.

WESPRZYJ ZBIÓRKĘ NA URATOWANIE MORELKI I MARCELKA

Dwie stęchłe komórki, jeden skup koni i rozpacz niosąca się żałosnym rżeniem po podwórku. Ale co niesie się tutaj, tu na zawsze pozostaje. Nie usłyszysz więc, jak bardzo Morelka płacze za swoim Marcelkiem, nie ściśnie Ci gardła żal, nie napłyną też łzy pod powieki, bo nie będziesz widział szamoczącego się kilkumiesięcznego Marcelka zabranego od ukochanej Morelki. Dwa konie, jedna tragedia, wyrok ten sam. Rzeźnia.

Morelka, którą czeka wyrok śmierdzi, dzielna mama, pomóżcie ją uratować

Morelka to starszy koń. Nie ma siły chodzić na swoich zdeformowanych ochwatem kopytach. Każdy krok to dla niej ogromne cierpienie. Gdy przyjechali zobaczyć ją ludzie z Fundacji Centaurus, stała upchnięta z tyłu za dużymi końmi. Tępym wzrokiem wpatrzona w ścianę, ożywiała się tylko, gdy słyszała wołanie Marcelka. On stał w komórce obok. Z rzeźnickim sznurem na głowie, szarpał się i wspinał, nadaremno szukając drogi do Morelki. W oborze handlarza ludzie o amputowanym sumieniu rozdzielają matki z dziećmi, rozdzielają te, które od zawsze były ze sobą. Rozdzielają, bo mogą. To jest tak przerażające, że aż nie do opisania. Jak wiele zła może wyrządzić człowiek.

Nie wiadomo już która rozpacz jest większa. Czy to histeria i przerażenie maleńkiego dziecka siłą zabranego od mamy, które długo walczy, by do niej wrócić? I nie rozumie jeszcze, że choć dopiero zaczęło się życie, to już nadchodzi jego kres. Czy to  rezygnacja i świadomość tych, które wiedzą, że zostanie zabite ich dziecko, a nie mogą tego zmienić? Końskie matki zapadają się we własne cierpienie, nie reagując już na nic. One przegrały wszystko. Utrata ukochanego maleństwa przyćmiewa nawet strach przed rzeźnią.

Najpierw zalewa je obezwładniający strach — one zawsze czują zbliżający się koniec. Potem przychodzi żal za zmarnowanym życiem. Na końcu pojawia się samotność, bo tam, gdzie muszą iść, są same. Samotność towarzyszy im do końca. Samego końca. Bo rzeźnicki nóż zagłusza ich krzyk pojedynczo. I tylko następny w kolejce usłyszy, jak rozpaczliwie wołają do ostatniego tchu o pomoc, która nigdy nie nadchodzi.

WESPRZYJ ZBIÓRKĘ NA URATOWANIE MORELKI I MARCELKA

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

CommentLuv badge