Dramat polskich rodziców: muszą spędzić czas z dziećmi [OSTRO]

I nagle przyszły dni, kiedy nie oddaje się dzieci na bite 8 godzin do przedszkola czy żłobka. I nagle przyszły dni, kiedy nie można zabrać dzieci do galerii handlowych, do kina, na sale i place zabaw. I nagle przyszły dni, kiedy rodzice muszą spędzić ze swoimi dziećmi. I nadszedł “płacz, łzy i zgrzytanie zębów”. Co to się porobiło z polskimi rodzinami?

kwarantanna rodziców

źródło zdjęcia: vibhuandme.com

Cały dzień z dzieckiem? Nie do wytrzymania!

Tak oglądam te memy związane ze “stanem polskich rodziców” na kwarantannie, którzy zostali zmuszeni do siedzenia w domu ze swoimi dziećmi i tak delikatnie śmieje się pod nosem…. Ten tekst skierowany jest do wszystkich rodziców, którzy zapędzili się w codziennym biegu, w chodzeniu do pracy i odstawianiu dzieci na dalszy plan

“Wyobraź sobie że życie polega na żonglowaniu pięcioma piłkami. Ich nazwy to praca, rodzina, zdrowie, przyjaciele i prawość. Wszystko udaje ci się utrzymywać w powietrzu. Ale pewnego dnia wreszcie do ciebie dociera, że praca jest gumową piłką. Jeżeli ją upuścisz, odbije się i wróci. Pozostałe cztery piłki – rodzina, zdrowie, przyjaciele, prawość – to szklane kule. Jeśli się którąś upuści, może się obić, wyszczerbić lub nawet roztrzaskać.” – James Patterson – Pamiętnik pisany miłością

Jak wygląda typowy dzień rodzica mieszkającego w większym mieście? Rano zrywa się dzieci, aby móc pogodzić odwiezienie ich do przedszkola czy szkoły z dotarciem do pracy na czas. Nie ma znaczenia, czy dziecko ma na 10:00 do szkoły. Trzeba zdążyć. Szef czeka. Dziecko niewyspane, ale cóż z tego. Jak dobrze, że jest świetlica. Przed lekcjami, po lekcjach, zawsze się zajmą dzieckiem. Tuż przed zamknięciem stado rodziców wpada po swoje dzieci. Po drodze jeszcze zakupy, ewentualnie załatwienie jakichś spraw. Do domu wraca się około 18:00. Teraz szybko jakiś obiad, ogarnięcie domu. Dzieci z radością wpadają do swojego pokoju pełnego zabawek. Rodzice mają chwile dla siebie. Już 20:00, trzeba się kąpać i niedługo spać. A gdzie czas na zabawę, naukę i wychowywanie swojego dziecka?

Tak wygląda typowy dzień wielkomiejskiej rodziny, gdzie mama i tata pracują. Państwo wychowuje za nich dzieci (ewentualnie “prywaciarze”). Dzieci spędzają cały dzień w hałasie, krzykach szkolnych i przedszkolnych, w harmiderze. Wracają do domu, są nabuzowane. Rodzice biegają, załatwiają sprawy, płacą rachunki, siedzą w telefonie. Bardzo często widziałam, kiedy rodzice bawią się ze swoimi dziećmi z telefonami w rękach. Dzień za dniem lecą, miesiąc za miesiącem. Lata lecą, dzieci rosną. I nagle przychodzi dziwny czas kwarantanny…

rodzice na kwarantannie

I nagle przychodzi czas epidemii, a rodzice na kwarantannie zostają siłą zmuszeni do spędzenia czasu ze swoimi dziećmi. Zirytowani, że nie mogą iść do pracy, że projekty się opóźnią, że potem będą musieli nadrabiać zaległości. Że nie mogą spełniać się zawodowo i piąć dalej po szczeblach kariery. Teraz muszą siedzieć z dziećmi. W domu. Dramat! W sieci krąży całe mnóstwo memów odnośnie tego, jakie męki przeżywają rodzice. Widziałam taki żarcik o trzech rzeczach, które mogą wykończyć rodzica. Pierwsza to koronawirus. A kolejne dwie to… “Mamo, nudzę się” oraz “Mamo, pobawisz się ze mną?”.

Mnóstwo osób nie wie jak spędzić cały dzień ze swoim dzieckiem. Mnóstwo rodziców jest poirytowana, że szkoły, żłobki i przedszkola są zamknięte. Zamiast potraktować sytuację jak dar, dzięki czemu można wreszcie dać swojemu dziecku mnóstwo czasu i uwagi. Coś, czego brakuje w wielu, jak nie w większości miejskich rodzin (na wsiach żyje się jakoś spokojniej, wolniej). 

W moich czasach wyglądało to tak, że wracałam po lekcjach do domu, jadłam obiad o normalnej godzinie i miałam jeszcze mnóstwo dnia na spędzenie czasu z rodzicami, na odrabianie lekcji, na zabawę. Chodziłam spać o normalnej porze i bardzo dużo czasu spędzałam na świeżym powietrzu. W Warszawie place zabaw na patio zapełniają się około 19:00, kiedy rodzice wrócą z pracy, zjedzą coś i mogą na chwilę wyjść z dzieckiem na dwór. Wszystko się poprzekręcało

W Warszawie wysyła się dzieci do żłobków już około 7 m-ca! W innych miastach pewnie też, ale mówię na przykładzie miasta, w którym spędziłam wiele lat. I to nie są rodziny, którym brakuje na chleb. To nie są rodziny, które żyją od pierwszego do pierwszego. To są nowoczesne mamy, które chcą się jak najszybciej realizować i spełniać zawodowo. Które odstawiają naturalne karmienie tylko po to, aby znowu wrócić do swoich open-space’ów czy biurowców. Znam całe mnóstwo takich przypadków. 

Mam synka 9-mcznego i za żadne skarby nie oddała bym go w ręce obcych opiekunek! Tylko i wyłącznie w sytuacji, gdy już naprawdę byłabym bez grosza i od mojej pracy zależałoby nasze normalne funkcjonowanie. Przecież 9-mczne dziecko to taki maluszek! Dla którego mama jest całym światem, który dopiero ten świat nieśmiało poznaje. Uczy się. Jak można dla pracy oddać go w obce ręce? Dla mnie to niepojęte. Gdybym miała trudną sytuację, zrobiłabym absolutnie wszystko, aby zatrzymać dziecko przy sobie. Wyprowadzka do rodziców, cokolwiek. Za nic nie mogę pojąć, jak można takiego maluszka oddać do żłobka, tylko po to, aby realizować się w pracy, a za zarobione pieniądze kupić sobie nowego iPhone’a i uzbierać pieniądze na egzotyczne wakacje! Czy gra jest warta świeczki? Serio?

Potraktujcie czas kwarantanny jako złoty czas dla swoich dzieci. Dajcie im wreszcie uwagę bez telefonów w ręku. Dajcie sobie wreszcie czas na wygłupy i robienie bazy na środku pokoju. Poczujcie się przez chwilę jak dzieci, zrzućcie te biznesowe uniformy. Wyluzujcie. Obserwujcie uważnie swoje dzieci, jak się zmieniły, co nowego potrafią, a co Wam umknęło. Czytajcie książki i uczcie dzieciaki nowych umiejętności. Nie traktujcie tego czasu jako kary! I pamiętajcie o cytacie z kulami. W tym codziennym pędzie i zapracowaniu możecie przegapić wiele cennych momentów ze swoimi dziećmi, a na odbudowanie pewnych relacji czasu już nie będzie.

Comments

  1. avatarlolka says

    ale pieprzenie. widzę, że w tej główce poza szmatami nie mieści się myśl, że dzieci oddawane w wieku siedmiu miesięcy do żłobka to są dzieci, których matki i ojcowie muszą pracować, bo inaczej zostaną bez grosza. dobrze gada się z perspektywy swojej banieczki, w której wszystko świetnie się układa, można leżeć, pachnieć i korzystać z pieniędzy wypracowanych przez innych. mam nadzieję, że przynajmniej poczułaś się lepiej, bo udało ci się dowalić innym matkom, które w przeciwieństwie do ciebie są takie okropne.
    wysil oczy i poczytaj trochę o tym, co się dzieje – idzie do nas olbrzymi kryzys gospodarczy, kryzys klimatyczny, za chwilę będziemy mieć galopującą inflację, olbrzymie bezrobocie mnóstwo problemów społecznych. i dla większości kwarantanna to nie jest siedzenie w domu z ogrodem, w którym prywatni nauczyciele zajmują się dzieciakiem, a wolny czas można poświęcić na spacery, “docenianie siebie nawzajem” i porządki w szafie, tylko próby łączenia setek obowiązków i walka o zachowanie w miarę normalnych warunków życia w tym wariactwie.
    na koniec – uwielbiam, jak na temat macierzyństwa wypowiadają się laski, które mają kilkumiesięczne dzieciaki. odśwież sobie ten wpis za kilka lat, jak będziesz musiała skrzywdzić swoje dziecko i posłać je do szkoły. 😀
    pozdrawiam – bezdzietna z wyboru

  2. avatarMamaiżona says

    Odleciałaś, blogerko. Jestem jedną z wielu mam, które muszą wrócić do pracy, żeby żyć godnie od 1 do 1. Mam roczną córeczkę, kredyt hipoteczny, rekrutacja do żłobków wstrzymana, rodzina ponad 100 km dalej, a pensja opiekunki jest większa od mojej. Co mam zrobić w tej sytuacji? Zanim pojawił się koronawirus przepłakałam wiele dni i nocy, bo nie chciałam oddać dziecka ani do żłobka, ani pod opiekę obcej osoby, a teraz co mam zrobić? Wszystko jeszcze bardziej się skomplikowało. Może mam rzucić pracę, bo jakoś to będzie? Mąż również nie zarabia kokosów, co uda się zaoszczędzić, zaraz trzeba wydać, bo ktoś chory, bo coś się zepsuło w domu… Dzięki temu, że oboje pracujemy, możemy żyć z miesiąca na miesiąc. Oboje mamy wyższe wykształcenie, a jednak nie możemy zrobić nic więcej, co pozwoliłoby nam żyć spokojniej. Zmiana pracy przy małym dziecku i kredycie hipotecznym? To nie jest łatwe. Wiesz, jak to jest? Chyba nie. Może lepiej blogować o ciuchach czy wnętrzach, bo to Ci wychodzi dużo lepiej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

CommentLuv badge